Płaszczyzny
Płaszczyzny to aksjomaty geometrii Euklidesa i EU-monidesa. Ułożone jedna na drugiej, tworzą tzw. stertkę płaszczyzn. Przy większej ich ilości utworzy się sterta, by przy dalszym wzroście ich liczby przerodzić się w kupę płaszczyzn. Jak wiadomo, płaszczyzny są tworami dość delikatnymi i wrażliwymi na niewprawne wykonywanie na nich wszelakich operacji. Dajmy na to, wykonana nieumiejętnie analiza płaszczyzny (np. przez operowanie zbyt agresywnymi pierwiastkami, lub niecałkowite całkowanie poza zalecanym przedziałem), prowadzi do powstawania lokalnych defektów w mikrostrukturze płaszczyzny, następnie do jej uszkodzenia, a w skrajnych przypadkach do samoistnego podziału płaszczyzny na elementy elementarne, czyli punkty. Na zdjęciu widzimy przykładową stertkę płaszczyzn poddanych niewprawnej analizie przez jakiegoś nieogarniętego metamatematyka (którego płci nie możemy ujawnić). Najniżej leżąca płaszczyzna (biała) wydaje się nienaruszona. Z kolei znajdująca się na niej żółta płaszczyzna ma wyraźne złuszczenia, które są wynikiem częściowej destrukcji jej struktury zainicjowanej przez rozlane działania z agresywnymi pierwiastkami. Leżąca kiedyś na samym wierzchu płaszczyzna praktycznie już nie istnieje, uległa całkowitemu rozkładowi na czynniki pierwsze. Pozostałością po niej są ulatniające się swobodnie punkty, widoczne na zdjęciu jako różnorodne plamki. Stanowi to niezbity dowód na przytoczone powyżej właściwości płaszczyzn.
–X
„–X”! Magiczny, nigdy nie zdobyty, a tak od zarania dziejów człowieka (czyt.: matematyka) pożądany! Istny św. Graal matematyki! Niestety, jak dotychczas absolutnie nikomu, nawet największym geniuszom i EU-geniuszom, umysłom ścisłym, tudzież luźnym, nie udało się nawet do niego zbliżyć. Każda próba znalezienia tego „–X”, gdy wydaje się że już go mamy, że znamy odpowiedź ile wynosi lub czym on jest, bardzo szybko kończy się fiaskiem. „–X” pojawia się zaraz znów gdzie indziej, wyłazi nieproszony w każdej możliwej i niemożliwej sytuacji! Bo przecież ten mistyczny „–X” uparcie do nas wraca na każdym etapie życia. Pojawia się w większości zapisów matematycznych od tych najprostszych, znanych dzieciom z pierwszych klas Szkoły Podstawowej, po prace noblowskie. I wciąż niewiele więcej o nim wiemy, niż u zarania…. Kto w końcu rozwikła ów odwieczny problem z tym nieznośnym „–X”, zdobędzie nieograniczoną sławę na wieki wieków…. amen!
Zużyte wstęgi Möbiusa
Wstęga Möbiusa jest, co oczywiste, nieorientowalną powierzchnią jednostronną. W praktyce można ją stworzyć przez odpowiednie połączenie krawędzi ograniczonej płaszczyzny. W takiej postaci jest często chętnie wykorzystywanym elementem w skończonej przestrzeni Integralis Mundus. Niestety, jak każdy rzeczywisty element tej przestrzeni, wstęgi Möbiusa ulegają naturalnemu zużyciu. Takie właśnie fragmenty starych wstęg przechowuje się po ich użyciu w odpowiedni sposób, jak pokazano na zdjęciu, by następnie poddać je operacji recyklingu (m.in. poprzez proces cerowania igłą i nicią) w przedziale <0, l>, gdzie l – oznacza całkowitą długość wynikowej, recyklingowanej wstęgi Möbiusa*.
* – tak, dokładnie, właśnie chodzi tę wartość – długość wstęgi Möbiusa!
Podzbiór i nadzbiór pusty
Część zbioru znajdująca się pod całym zbiorem i będąca jego częścią, choćby w części, nazywana jest podzbiorem. Nadzbiorem zatem nazwiemy część całego zbioru znajdującą się nad nim i oczywiście także po części będącą jego częścią. Wśród możliwych sytuacji, rozróżniamy podzbiory i nadzbiory puste, jednoelementowe i niewłaściwe. Puste są oczywiście oczywiste. Jednoelementowe już nie do końca, bowiem jeśli w podzbiorze lub nadzbiorze umieścimy drzwi (formalnie sztuk jeden), to mamy unikalny przypadek jednoczesnej przynależności zawartości do definicji jedno- i wieloelementowej. O niewłaściwych mówimy natomiast wtedy, kiedy np. spróbujemy umieścić słonia w podzbiorze lub nadzbiorze, wiedząc a-priori iż ten słoń i tak ledwie mieści się w całym zbiorze. Zdjęcie pokazuje nam niemal cały fragment małego nadzbioru, znajdującego się oczywiście nieco ponad całym zbiorem, jak też niemal mały fragment całego zbioru, będący nieco poniżej. Jak widać ukazany nadzbiór jest pusty, bowiem pomimo istnienia w nim pewnej liczby miejsc, są one wyraźnie nieobsadzone. Toż samo dotyczy widocznego fragmentu całego zbioru, co pozwala nam przypuszczać, że cały zbiór nie musi być w jakikolwiek sposób obsadzony, a więc pewnie jest pusty. Pusty, więc bezużyteczny – do kosza z nim!
Punkt
Bezwymiarowym tworem punkt jest. Bezwymiarowym, zatem on po prostu nie istnieje! Bo i po co on komuś do czegoś? Tego nie wiedzą nawet najmłodsi górale. Jakby się przynajmniej dało go kupić, albo chociaż podatkiem słusznym, należnym obłożyć! Takim minimalnie niedużym choćby, ledwie 854% wartości jego urzędowo ustalonej. Ale jak tego dokonać? Bo jakżeby jednak Świat Nasz Códowny miałby się tak dalej kręcić bez podatków? Szczęściem ratunkiem jest Skodeksowane Prawnie Uprawowane Prawo przez słuszne podstawy mającą twardą naukę wspomagane! Stosując najnowsze techniki i technologii zdobycze okazuje się więc, że ten przez lewaków próbowany ukryć punkt jednak istnieje, jest, zatem i paragraf na takiego szczyla też się znajdzie lub się prędko odpowiedni przyszykuje! Proszę spojrzeć, oto takie zwykłe zdjęcie pokazuje ów jednak istniejący punkt w powiększeniu 1x∞, co dowodem na jego słuszne opodatkowanie jest! Jakby tego było mało, właściciel punktu złe zamiary mający, podstępnie ukrywał tego punktu powiększenia (udokumentowano wyraźnie widoczne powiększenia 15x∞ i 35x∞), które również w imię partiotyzmu i dobra fspulnego opodatkowane być muszą!
Stożek
Każdy stożek, to pierożek! Wróóćććć…. Każdy stożek, choćby był nie wiadomo jak pusty, ma swój czubek. Każdy czubek stożka możemy scharakteryzować parametrem czubkowatości (oznaczanym tradycyjnie jako: ), który jest wprost niewiarygodnie proporcjonalnie zależny od kąta czubka stożka. Określa on zdolność stożka do dziobania, tudzież wbijania się w. Bowiem to właśnie jest naturalne przeznaczenie każdego stożka, wynikające z jego naturalnej budowy fizycznej. Nie słuchajcie, jak będą próbować wam wmawiać jakieś inne, fałszywie błędne zastosowania, podane powyżej zastosowanie jest bezdyskusyjnie i bezapelacyjnie najlepsze. Nawet jeśli miałby to być apel po nieudanej dyskusji. A oto niezbity* dowód: popatrzcie na załączony przykład klasycznego stożka w klasycznym zastosowaniu – do w(z)bijania się w powietrze!
* – niezbity to dowód, bowiem jak ktoś będzie chciał go zbić, to uprzedzam że mu się nie uda, co najwyżej go lekko pognie lub zmiędoli – patrz na ślady nieudanych prób zakończonych z góry wiadomym oczywistym fiaskiem – dowodowy stożek wykonano przecież z solidnej, stożkowej blachy!
Parabola
Jeśli jakieś coś weźmiemy sobie do kwadratu, to z prawdopodobieństwem bliskim całej jedności wyjdzie nam parabola. A przy wyższych umiejętnościach nawet czasami może się udać parabola alegoryczna, choć prawdopodobieństwo spadnie wtedy do niecałej jedności. Dajmy na to taki na co dzień codziennie spotykany betonowo-żeliwny prostokąt do kwadratu ujęty i przez współczynnik parametru 45ccw przemnożony, wyszedł, co oczywistą oczywistością jest, gładką i piękną, zadziornie przekoszoną, a ponętnie zgrabniuteńką podwójną parabolą! Cud-miód po prostu! Co prawda jeszcze troszkę umiejętności, albo może doświadczenia zbrakło, by parabolę alegoryczną stworzyć, ale cóż, nie ma przecież dzieła idealnego. Ba!, nawet sam widoczny kwadrat idealnym nie jest, dlaczegoż to pewnie ta parabola zaledwie zwykła jest, zamiast wyżej punktowanej, alegorycznej.
Sinusoida
Gdy sinus z X (czytaj: z iksa) seryjnie powyciągać, sinusoida się pokaże, co nawet szkoły podstawowe wciąż jeszcze niepotrzebnie niewinnym istotom wciskają. Tymczasem prawda jest taka, że żaden X do tego potrzebnym nie jest. Wystarczy zwykłe I (czytaj: i) w garść wziąć i zdepolaryzowaną wiązką światłego sinusa potraktować seryjnie. I proszę tylko spojrzeć i podziwiać jak łatwo sinusoidę zrobić można, bez żadnych zbędnych ceregieli, cyrkligieli, żadnego męczącego pisania, rysowania czy skomplikowanej najwyższej matematyki. A że zniekształcenia musiał jakiś bardzo niesłuszny, zakompleksiony kompleksami i szamponami, brzydki rudy i gruby hejter wprowadzić, psując tę misterną, dopiero co rodzącą się sinusoidę? Ale są na takich słuszne sposoby! Chociaż właściwie chyba nawet nie trzeba, bo komu do czego taka sinusoida by się przydała? O, właśnie! Absolutnie N I K O M U !
Sześciokąt
Powiedz mi mój drogi proszę, skąd
się bierze na tym świecie sześciokąt?
To twór bardzo pożyteczny,
szablon dóbr wszetecznych,
zarzewie przyjemności wszelakiej
dla płci żeńskiej, męskiej i nijakiej.
Bo nikogo wszak pominąć nie można,
wszystkich mus docenić w sposób należyty,
czy to człowiek, czy kurczak z rożna,
pachnący i świeży, czy może już umyty.
Każdemu przeca należy się fest sześciokącik,
żaden kwadracik, trójkącik czy dwójkącik….
Jeśli nie chcesz czyjej marnej zguby,
sześciokącik daj w prezencie, luby!
Oto w słowach kilku prosty damy sposób,
by powszechnych westchnień obiekt
wszelkich istnień, osób i nie-osób,
przygotować szybko komuś albo sobie.
Otóż na podstawie sztywnej, obrotowej
rozwiń ramion nie dwa, nie trzy, ino równe sześć!
Teraz motek boków w dłoń swą weź
i rozwijaj na ramionach i….
Gotowe!